wtorek, 31 stycznia 2012

Greg Bradden BOSKA MATRYCA

"(...)Pewnego mroźnego poranka znaleźliśmy się stłoczeni w maleńkiej kapliczce, otoczonej buddyjskimi ołtarzami i starożytnymi tankami (zawile haftowane tkaniny ukazujące wielkie nauki przeszłości). Skoncentrowałem się bezpośrednio na oczach mężczyzny bez wieku, siedzącego w pozycji lotosu przede mną. Przez tłumacza zadałem mu to samo pytanie, jakie zadawałem każdemu mnichowi lub mniszce, jakich spotykaliśmy w czasie pielgrzymki. "Gdy patrzymy na wasze modlitwy" - zacząłem - "co robicie? Gdy widzimy, jak intonujecie i śpiewacie przez 14 lub 16 godzin dziennie, gdy widzimy dzwony, misy, gongi, flety, mudry i mantry na zewnątrz, co dzieje się wewnątrz was?

Potężne doznanie przeszło przez moje ciało, gdy tłumacz przekazał odpowiedz opata: „Nigdy nie widziałeś naszych modlitw” – powiedział – „ponieważ modlitwa nie może być widzialna”. Poprawiając ciężkie, wełniane szaty pod stopami, mówił dalej” „To co widzieliście, to jest to, co robimy, żeby stworzyć uczucie w naszym ciele. Uczucie jest modlitwa!”.

Jakie to piękne – pomyślałem – I jakie proste! Zupełnie tak, jak wskazywały eksperymenty z końca XX wieku, to ludzkie uczucia i emocje wpływają na substancje, z której stworzona jest rzeczywistość – to nasz wewnętrzny język zmienia atomy, elektrony i fotony zewnętrznego świata. Jednakże dotyczy to mniej konkretnych slow, jakimi się posługujemy, a bardziej uczuć, jakie one w nas tworzą. To język emocji jest tym, który przemawia do kwantowych sil wszechświata… Uczucie jest tym, co rozpoznaje Boska Matryca.
(...)


Gregg Braden, BOSKA MATRYCA ŁĄCZĄC NAUKĘ CUDA I WIARĘ
Tłumaczenie: Agnieszka Grecka

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Jeszcze o MISJI

Fajna bajka, ta MISJA.
Byłaby. Gdyby.

Ile razy natykam się w tych wszystkich "duchowych dziełach" na wroga , tyle razy zapala mi się czerwona lampka.
Jest pan bardzo przekonujący, panie Michel, zwłaszcza, że widać różnicę pomiędzy tą częścią, która jest przekazem, a tą, którą sam pan określa, jako własną.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie... No właśnie.
Buduje pan na..., nazwijmy to - buncie. Tak jest delikatnie. :)

Jeśli coś jest budowane na buncie, to to nie może być trwałe. Dobre.
Czyli ma niewiele wspólnego z prawdą.

I - co charakterystyczne dla większości takich utworów z wrogiem w założeniu - tym wrogiem jest zazwyczaj religia rzymskokatolicka.
Nie baptyści, nie zielonoświątkowcy, czy inni muzułmanie, ale właśnie Rzym jest wrogiem.
Gdzie jest więcej straszenia Bogiem? U protestantów, muzułmanów, czy u rzymskich katolików?

Mogę przełknąć, że Mojżesz był Egipcjaninem. Ani w tym agresji, ani większego znaczenia dla istoty sprawy.
Ale jeśli wyłazi spod kołdry strach przed Rzymem, to całość jest mało wiarygodna.

niedziela, 29 stycznia 2012

MISJA

"Człowiek istnieje fizycznie wyłącznie po to, by rozwijał się duchowo.

Obecnie na Ziemi największą uwagę przywiązuje się do ciała fizycznego, co jest poważnym błędem.

Jeśli ktoś popełni błąd, musi ponieść jego konsekwencje - natychmiast, za dziesięć lat czy też za dziesięć wieków - za każdy błąd trzeba zapłacić.

Narzucanie swojej woli innym w sposób, który odbiera jednostkom przywilej egzekwowania ich własnej woli, jest jednym z największych przestępstw, jakie Człowiek może popełnić.

Niebezpieczeństwo nie leży w śmierci ciała fizycznego, jak wierzą miliony: niebezpieczeństwo leży w sposobie, w jaki człowiek żyje.

Niezależnie od wszystkiego, twoje ciało fizyczne zużyje się i umrze pewnego dnia, podczas gdy twoja psyche, która jest częścią Ciała Astralnego, nigdy nie umiera.

...mamy swoją rolę do spełnienia, tak jak każda istota we Wszechświecie. Wszystko, nawet pojedynczy kamyk, ma swoją rolę.

Myśli i troski milionów Ziemian są tak związane z rzeczami materialnymi, że ich Aury są zupełnie przyćmione.

...narkotyki - nie tylko rujnują zdrowie fizyczne, ale także cofają proces uniwersalnego rozwoju człowieka.

...jeśli chcesz się "wznieść" duchowo, musisz medytować a następnie się koncentrować, co nie jest tym samym, chociaż często te dwie rzeczy są ze sobą mylone.

... im bardziej rozwijasz swój umysł, tym mniej kłopotów będzie ci sprawiać twoje ciało fizyczne.

...czytanie Aury się liczy - a nie jej dostrzeganie.

Kiedy odpychasz twego bliźniego, swego syna lub córkę - jeżeli nie jesteś zawsze gotowy, aby pomóc - nawet tym, których nie lubisz - przyczyniasz się do rozkładu waszej cywilizacji.

...młodzi ludzie, zdrowi na ciele i umyśle, rzucają się do stóp szarlatanów, którzy twierdzą, że są Guru i wielkimi mistrzami, gdy tak naprawdę są mistrzami tylko w dwóch rzeczach - w gadaniu i w zbieraniu bajecznych sum pieniędzy.

...nie należy polegać tylko na percepcji.

...nie przeciążamy naszych żołądków. Dzięki temu również nasze umysły pozostają czyste i czujne. Niezależnie od wszystkiego, naszym umysłom należy się pierwszeństwo - prawda?

Gdy byłeś ascetą w górach, pomogłeś o wiele większej ilości ludzi, niż w większości twoich innych wcieleń. To co się najbardziej liczy, to nie pozoru, ale całokształt tego, co jest za nimi.

Gdyby ludzie na Ziemi mogli widzieć Aurę, mogliby także dobierać kolory, które by im pasowały i przez to poprawiały ich dobre samopoczucie.

...jesteś na swojej planecie po to, żeby się nauczyć jak żyć, cierpieć i umierać, ale także po to by jak najwięcej rozwinąć się duchowo.

...każdy  z nas dzieli Wyższą Jaźń z ośmioma innymi osobami na Ziemi.

Czytanie Aury, aby leczyć ciało fizyczne jest niczym w porównaniu z tym, co można osiągnąć takim odczytem dla ciała psychicznego, czy też fizjologicznego.

...powróciliście do stanu, który jest gorszy, niż ten 2000 lat temu.

Gdyby mogli zobaczyć zniszczenie, spowodowane hałasem dyskoteki, opuściliby ją szybciej, niż gdyby wybuchł tam pożar.

To właśnie w dziedzinie psyche istnieją na Ziemi wasze największe problemy.

...najważniejszym obowiązkiem człowieka, bez względu na jakiej mieszka planecie, jest jego rozwój duchowy.

Powinieneś zawsze pamiętać główną zasadę: Ciało Astralne we wszystkich przypadkach musi dostosować się do Prawa Wszechświata. Podążając za Naturą tak blisko jak to możliwe, najszybciej może osiągnąć ostateczny cel.

Pewien odsetek ludzi na Ziemi dochodzi do wyjątkowo krytycznego punktu w rozwoju i czujemy, że nadszedł czas, aby spróbować im pomóc. Jeżeli zechcą posłuchać, możemy im zagwarantować, że wybiorą właściwą drogę.

Misja.
Michel Desmarquet
Tłumaczenie z angielskiego wydania pod tytułem "Thiaoouba Prophecy"
Robetr Śmiglarski, dr Tomasz Chałko


Książka jest relacją z pobytu autora na planecie TJehooba.
Według mieszkańców tej planety największe problemy Ziemian, to:
pieniądze,
politycy,
dziennikarze
i religie.

W tej właśnie kolejności.

piątek, 27 stycznia 2012

KSIĘGA MIRDADA

   "(...)Wystrzegajcie się osądu, moi kompanionowie. Bo żeby osądzać kogokolwiek lub cokolwiek, musicie nie tylko znać Prawo i żyć stosownie do niego, ale również wysłuchiwać zeznań. Kogóż powołacie na świadka w prowadzonej sprawie?
Czyż zawezwiecie wiatr do sądu? Boć przecież wiatr wspomaga i jest wspólnikiem każdego wydarzenia pod Słońcem.
Albo będziecie wzywać gwiazdy? Boć przecież to one są odpowiedzialne za wszystko co dzieje się na świecie?
Albo może będziecie rozsyłać wezwania do zmarłych od Adama po dziś dzień? Boć przecież wszyscy zmarli żyją w żyjących.
Ażeby skompletować dowody w jakiejkolwiek sprawie, Kosmos musiałby być świadkiem. Lecz jeśli będziecie mogli powołać Kosmos przed sąd, nie będziecie potrzebowali sądu. Zstąpicie z sędziowskiego fotela i pozwolicie świadkowi być sędzią.
Gdy będziecie wiedzieć wszystko, nie będziecie sądzić nikogo.
Kiedy będziecie mogli zgromadzić światy, nie potępicie nawet jednego z tych, którzy rozpraszają. Bo będziecie wiedzieć, że rozpraszanie potępia rozpraszającego. I raczej niż potępiać samopotępionego, będziecie usiłowali podźwignąć jego potępienie.
Zbyt przeciążony jest teraz Człowiek samonarzuconym ciężarem. Zbyt wyboista i kręta jest droga jego. Każdy osąd jest dodatkowym ciężarem, tak samo dla sądzącego, jak i dla sądzonego. Jeśli chcecie, by wasz ciężar był lekki, wystrzegajcie się osądzania ludzi. Jeśli chcecie, by sam zanikł, na zawsze pogrążcie się i zatraćcie w Słowie. Niechaj Zrozumienie pilnuje waszych kroków, jeśli chcecie, by wasza ścieżka była prosta i gładka.
Nie osąd przynoszę ja w moich ustach, lecz Święte Zrozumienie.(...)"



KSIĘGA MIRDADA
MIKHAIL NAIMY
DZIWNA OPOWIEŚĆ O KLASZTORZE, KTÓRY ONGIŚ ARKĄ BYŁ ZWANY
Przetłumaczył Piotr Listkiewicz

 Mikhail Naimy urodził się w 1889 roku w Baskinta, w środkowym Libanie. Kształcił się w Rosji, a następnie we Francji i Stanach Zjednoczonych, gdzie ukończył studia prawnicze na uniwersytecie w Waszyngtonie. W 1916 roku zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie wraz ze swym przyjacielem i Mistrzem, Kahlilem Gibranem, był prekursorem dynamicznego ruchu mającego na celu reaktywowanie i odnowę literatury arabskiej.
Księga Mirdada uważana jest za mistyczną perłę napisaną pod wpływem wewnętrznej inspiracji. Została stworzona tuż po II wojnie światowej, gdy Naimy wrócił do rodzinnego Libanu i od tamtej pory jest klasycznym dziełem współczesnej literatury mistycznej. Oryginalnie napisana w języku angielskim, w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat doczekała się kilkudziesięciu wznowień oraz została przetłumaczona na wiele języków europejskich i azjatyckich.
Mikhail Naimy napisał wiele książek, głównie poezji. Oprócz Księgi Mirdada, najważniejszymi są: Memoirs of a Vagrant Soul, Till We Meet oraz Kahlil Gibran: His Life and His Work. Jego prace są przepełnione dogłębnym zrozumieniem mistycznej gnozy, dlatego jest uważany za jednego z największych pisarzy XX wieku zajmujących się tą tematyką. Zmarł w 1988 roku przeżywszy lat 99.

środa, 25 stycznia 2012

Eckhart Tolle

   "(...)dopóki dążysz do czegoś, poszukujesz czegoś, dopóty nie jesteś dostępny dla chwili teraz. Poszukiwanie oznacza, że po przyszłości spodziewasz się jakiejś odpowiedzi albo jakiegoś osiągnięcia, duchowego albo innego. Każdy znajduje się w stanie poszukiwania – poszukiwania sposobu dodania czegoś do tego, czym jest, czy to pieniędzy, związków, dóbr, wiedzy, pozycji czy duchowego osiągnięcia. Dążenie oznacza, że potrzebujesz więcej czasu, szerszą przyszłość, więcej tego czy tamtego. I nie ma w tym nic złego. Na wszystko to jest w tym świecie miejsce. Aby zdobyć pieniądze, zebrać wiedzę, opanować nowe umiejętności, zbadać nowe obszary, a nawet dostać się z A do B – na wszystko to potrzebujesz czasu. Czas potrzebny jest prawie na wszystko, z wyjątkiem jednej rzeczy: przygarnąć chwilę obecną. Nie potrzebujesz czasu, by otworzyć się na moc chwili teraz i przez to przebudzić się na to, kim jesteś ponad imieniem i formą, i zrozumieć, że w głębi swojego jestestwa już jesteś pełny, cały, w jedności z bezczasową esencją wszelkiego życia. Nie dość, że na to nie trzeba czasu, ale czas jest wręcz przeszkodą w urzeczywistnianiu tego, szukanie jest przeszkodą, czucie potrzeby dodania czegoś do tego, kim jesteś, jest przeszkodą. Twoje losy, jak to wszystko się rozwija, czy ci się wiedzie w tym świecie, czy niepowodzi … Tak, to się liczy; tak, to ważne – względnie, nie absolutnie. Jedna tylko rzecz jest absolutnie ważna,

A jest nią właśnie to otwarcie się na teraz. Jeśli się z tym miniesz, miniesz się z głębszym celem swojego życia, który nazywam rozkwitaniem ludzkiej świadomości. A ostatecznie nic innego cię nie usatysfakcjonuje."



http://nowaswiadomosc.streemo.pl/Community/ForumTopic.aspx?ForumTopicId=10251

wtorek, 24 stycznia 2012

Jeszcze raz "PRZEZ CHOROBĘ DO SAMOPOZNANIA"

 Jeszcze jeden fragment:

"(...)Jezus nauczał tylko tej jednej drogi, drogi prowadzącej od dwoistości do jedności ale nawet jego uczniowie nie do końca go rozumie1i (Jan jest tutaj wyjątkiem). Jezus mówił o biegunowości tego świata i jedności Królestwa Niebieskiego lub domu mego Ojca, lub tez całkiem po prostu 0jca. Podkreślał. że, jego królestwo nie jest z tego świata, i nauczał drogi do Ojca. Jednakże wszystkie jego wypowiedzi były początkowo pojmowane i odnoszone do tego świata w sensie zupełnie konkretnym i materialnym. Ewangelia św. Jana rozdział po rozdziale wskazuje te nieporozumienia: Jezus mówi o świątyni, którą ma odbudować w ciągu trzech dni - uczniowie mają na myśli świątynię jerozolimską, tymczasem on ma na myśli własne ciało. Jezus rozmawia z Nikodemem o ponownym narodzeniu w Duchu, ale Nikodem myśli o jego narodzeniu jako dziecka. Kobiecie u studni opowiada Jezus o wodzie życia, ona zaś myśli o wodzie pitnej. Te przykłady można mnożyć i mnożyć, gdyż Jezus i jego uczniowie mają zupełnie różne punkty odniesień. Jezus usiłuje kierować wzrok ludzi na znaczenie i ważność jedności, tymczasem jego słuchacze kurczowo i bojaźliwie chwytają się świata biegunowo rozdwojonego. Nie znamy żadnego wezwania Jezusa do poprawiania świata i zamieniania go na raj - w każdym zdaniu natomiast usiłuje on zachęcić człowieka do uczynienia kroku prowadzącego do zbawienia.
Jednakże ta droga zawsze najpierw wywołuje obawy, gdyż prowadzi także przez strach i cierpienie. Świat można przezwyciężyć tylko w taki sposób, że się go weźmie na swoje barki - cierpienie można unicestwić tylko w ten sposób, że się je weźmie na siebie, gdyż świat jest zawsze również cierpieniem.
Ezoteryka nie uczy ucieczki od świata, a tylko "przezwyciężania świata". Przezwyciężenie świata to inne słowo na "przezwyciężenie biegunowości", która jest tożsama z rezygnacją z ja, z ego, gdyż jedność osiągnie tylko ten, kto zaprzestanie odgradzania swego ja od bytu. Dlatego nie jest pozbawiony pewnej dozy ironii fakt, że droga, której celem jest unicestwienie ego i stopienie się ze wszystkim w jedno, jest nazywana "egoistyczną drogą zbawienia". Także motywacja leżąca u podstaw tego rodzaju dróg zbawienia nie czerpie sił z nadziei na "lepszą doczesność" lub "nagrodę za cierpienia tego świata" ("opium dla ludu"), ale ze zrozumienia, że ten konkretny świat, w którym żyjemy, tylko wtedy będzie miał sens, gdy odnajdzie punkt odniesienia leżący poza nim samym."
Thorwald Dethlewson, Rudiger Dahlke
PRZEZ CHOROBĘ DO SAMOPOZNANIA

Tytuł sugeruje, że jest to rodzaj poradnika dla chorych, ale tak nie jest. To znaczy - jest nie tylko poradnikiem.
"Zdrowym" (dlaczego w cudzysłowie - o tym w książce) też polecam. :-)

Nie jest też traktatem religijnym, jakby można spodziewać się czytając powyższy fragment. Wybrałem ten właśnie fragment, ponieważ wydał mi się najbardziej sugestywny, dobitnie przemawiający do tych, którzy wyrośli w kręgu cywilizacji chrześcijańskiej.

Rzecz dotyczy naszego sposobu patrzenia na świat w ogóle, na nasze zdrowie - w szczególności.
Autorzy kwestionują zarówno klasyczne, szkolne podejście medycyny - coś jest w nas chore, to zastosujemy takie albo inne lekarstwo, jak i podejście nowoczesnej psychologii  - szukanie źródeł naszych niedomagań w wydarzeniach z przeszłości.
Oba sposoby patrzenia są jednostronne, oba więc są niepełne.
Praca ta została podzielona na dwie części. Część pierwsza poświęcona została wyjaśnieniu, dlaczego medycyna klasyczna i medycyna „psychologiczna” zawodzą (albo raczej nie spełniają wszystkich pokładanych w nich nadziei).
Część druga, to objaśnienie przyczyn poszczególnych przypadków… braku zdrowia.
Choroba jest drogą do doskonałości, piszą autorzy.

Warto przeczytać.

sobota, 21 stycznia 2012

Na zdrowie

Co prawda jestem zdrowy jak... Jak to było w tym przysłowiu? Ryba? Raczej jestem ciepły :).
Trafiłem przypadkiem :-) na książkę Thorwalda Dethlewsona i Rudigera Dahlke pod tytułem: "Przez chorobę do samopoznania".
I już na początku taki fragment:

"Choroba oznacza więc odejście od harmonii czy też zakwestionowanie zrównoważonego dotychczas porządku (później przekonamy się, że, widziana pod innym kątem, choroba jest właściwie ustanowieniem równowagi (podkreślenie moje)). Zakłócenie harmonii dokonuje się jednak w świadomości na płaszczyźnie informacji i objawia się jedynie w ciele. Ciało jest zatem sferą objawiania się i urzeczywistniania świadomości, a tym samym także wszystkich procesów i zmian, które dokonują się w świadomości. Tak jak cały świat materialny jest jedynie sceną, na której przyjmuje kształt gra archetypów, stając się w ten sposób alegorią, tak i materialne ciało jest sceną, na której obrazy świadomości pragną uzyskać swój wyraz. Dlatego gdy świadomość człowieka popada w stan nierównowagi, staje się to widoczne i odczuwalne w jego ciele jako symptom. Stąd wprowadzającym w błąd jest twierdzenie, że ciało jest chore - chory może być jedynie człowiek - natomiast owo bycie chorym objawia się w ciele jako symptom. (Gdy wystawia się tragedię, przecież nie scena jest tragiczna, lecz utwór!)

Symptomów jest wiele - ale wszystkie są wyrazem jednego i tego samego zdarzenia, które nazywamy chorobą, a które zawsze dokonuje się w świadomości człowieka. Tak jak ciało nie może być bez świadomości, tak też bez świadomości nie może "chorować". W tym miejscu zapewne zrozumiałe stanie się zastrzeżenie, że nie akceptujemy przyjętego dziś powszechnie podziału na choroby somatyczne, psychosomatyczne, psychiczne i umysłowe. Tego rodzaju koncepcja raczej utrudnia niż ułatwia możliwość rozumienia istoty rzeczy.(...)

(...) Tutaj tkwi różnica między zwalczaniem a transmutowaniem choroby. Wyleczenie rodzi się wyłącznie z transmutowanej choroby, a nigdy z przezwyciężonego symptomu, gdyż wyleczenie zakłada, jeśli spojrzymy na to z samego tylko językowego punktu widzenia, że człowiek jest zdrowszy, a to znaczy w większym stopniu cały, doskonalszy. (Niedozwolony z punktu widzenia gramatyki stopień wyższy od przymiotnika cały oznacza tu tyle co bliższy całości - słowo wyleczony stopniuje się równie trudno.) Wyleczenie oznacza zawsze zbliżenie się do stanu zdrowia, do owej całościowej świadomości, którą zwie się także oświeceniem. Wyleczenie polega na dołączeniu do niej elementu brakującego, jest zatem niemożliwe bez rozszerzenia świadomości. Choroba i zdrowie są parą pojęć, które odnoszą się tylko do świadomości i nie mają zastosowania do ciała - ciało nie może być ani chore, ani zdrowe. Mogą się w nim jedynie odzwierciedlać odpowiadające tym pojęciom stany świadomości."

Zapowiada się ciekawie.

piątek, 20 stycznia 2012

Witam

Witam na moim blogu.
O czym będzie ten blog? Tytuł może nie jest najszczęśliwszy, ale jakoś trzeba było go nazwać.
Będę tu zamieszczał różne teksty na temat tego, co mnie interesuje, a to niekoniecznie oznacza, że wszystko, co się tu pojawi będzie dotyczyć tego modnego ostatnio hasła: rozwój duchowy.
Postaram się tu gromadzić także, a może przede wszystkim, materiały, które - znalezione w sieci - uznam za ciekawe, czy zabawne.
Zacząłem od umieszczenia trzech artykułów raczej na próbę, bardziej chcąc zobaczyć jak działa taki proceder.
Jak będzie dalej? Zobaczymy. :)

czwartek, 19 stycznia 2012

Rozwój duchowy – po co to wszystko?

 Znalezione w sieci

Dlaczego rozwój duchowy?

Dzisiejszy świat zmienia się coraz szybciej, coraz szybciej zatracamy się w nim tracąc prawdziwy sens naszego życia. Bo co tak na prawdę jest dla nas ważne? Nowy dom, samochód, kilka dodatkowych cyferek na koncie w banku?
Dzisiejszy człowiek jest zagubiony, jednak nie musi tak być. Każdy kto zdecyduje się wejść na ścieżkę rozwoju duchowego z pewnością jest świadom zmian jakie zachodzą na świecie i nie chce biernie się im poddać. Jest świadom swojej wyjątkowości, ponieważ każda ludzka istota jest wyjątkowa – wyjątkowa, bo niepowtarzalna.
Dlatego właśnie ludzie wchodzą na ścieżkę rozwoju duchowego; aby się rozwijać, poznać piękno wiadomo_czowiekaświata, odkryć i zrozumieć własne wnętrze i tajemnice własnego umysłu. Dzięki temu przestaniemy być jednym z wielu, przestaniemy czuć się wyobcowani w ogromnym tłumie – dzięki różnorodnym technikom takim jak medytacja czy joga docenimy własną wartość.
Dalego właśnie rozwój duchowy jest tak atrakcyjny dla dzisiejszego człowieka – ponieważ pozwala mu odnaleźć własne miejsce w świecie i poczuć się wartościową osobą.
Jakie konkretne korzyści przynosi nam praktyka? Poza czysto fizycznymi zmianami jakie zachodzą w organizmie czy to dzięki medytacji czy jodze, pojawiają się także zmiany w ludzkiej psychice i umyśle. Stajemy się spokojniejsi, mniej zestresowani, bardziej przenikliwi, a co najważniejsze – odczuwamy spokój i harmonię ze światem.
Dlatego waśnie każdy z nas ma tą wspaniałą możliwość do własnego rozwoju, rozwoju zarówno ducha jak i ciała – i do tego właśnie wszystkich namawiam – do podjęcia wyzwania i odważenia się na zmiany.


 Źródło: <a href="http://www.webshock.com.pl/rozwoj-duchowy-po-co-to-wszystko/">Rozwój duchowy – po co to wszystko?</a> - rafal129

Dlaczego wchodzimy w stan medytacji?

Znalezione w sieci

Możesz zapalić świecę i kadzidełko. Jeżeli chcesz, możesz wlać do kominka kilka kropli ulubionego olejku, a mała świeczka ogrzeje olejek wymieszany z małą ilością wody i w pokoju będzie przyjemny zapach.

Świeca i palące się kadzidełko wprowadzają do naszego domu specyficzną atmosferę. Łatwiej wtedy wyciszyć się i wejść w stan medytacji. Możesz usiąść lub położyć się wygodnie, by odpoczęło Twoje ciało a umysł oczyścił się ze stresujących myśli. Należy pamiętać, aby kręgosłup był wyprostowany.

Nie należy krzyżować rąk ani nóg, by obieg pozytywnej energii mógł dotrzeć do każdej komórki Twojego organizmu. Skoncentruj się na oddychaniu spokojnym, miarowym i głębokim.

Słuchaj muzyki relaksacyjnej i wyobrażaj sobie las, morze, łąkę, góry czy wodospad. Będzie to miejsce, które jest Ci bliskie, które lubisz. Rozluźnij całe ciało, niech myśli powoli odpłyną.

Wizualizuj piękny krajobraz, przejdź przez most.

Za moment już jesteś w kolorowym świecie, gdzie otula Cię ciepło, cisza, gdzie jesteś szczęśliwy i bezpieczny.

Możesz medytować z kartami Tarota, z runami czy z Aniołami. Możesz też medytować z kolorami, kamieniami szlachetnymi lub półszlachetnymi, znakiem nieskończoności, zwierzętami mocy, z delfinami lub innymi symbolami medytacyjnymi.

Ja, osobiście polecam medytacje z Aniołami i Archaniołami. Przede wszystkim dlatego, że energie świetlistych Istot są dla nas bezpieczne. Aniołowie od urodzenia, aż do naszej śmierci towarzyszą nam, wspierają nas dobrymi radami (głos intuicji), ochraniają nas, a przede wszystkim darzą nas, ludzi bezwarunkową miłością.



Cele medytacji:

Medytacja ma zbawienny wpływ na poprawę zdrowia fizycznego i psychicznego. Chorujący na nadciśnienie lub choroby psychosomatyczne (np. wrzody żołądka lub dwunastnicy) mogą korzystać z dobrodziejstw medytacji. Medytując regularnie dochodzi do obniżenia ciśnienia krwi, tętno staje się wolniejsze (ma to znaczenia przy arytmii) oraz zmniejsza się wydzielanie soków żołądkowych( przez co leczy się nadkwasotę).

Medytacja pomaga osiągnąć oświecenie (rozwój duchowy).

Zatopienie się w modlitwie, modlitwa żarliwa i płynąca z serca też jest swoistą medytacją. Jeżeli chcesz dokonać zmian w życiu, chcesz się wyciszyć lub uzyskać odpowiedź na trudne, nurtujące Cię pytanie – po prostu wejdź w stan medytacji. W czasie medytacji oddech staje się wolniejszy, wycisza się umysł, ciało odpoczywa. Głęboki relaks powoduje redukcję lęku, uzyskujemy zwiększoną zdolność koncentracji.

Akceptujemy siebie, takimi, jakimi jesteśmy.

Częściej się uśmiechamy i łatwiej radzimy sobie ze stresem każdego dnia.

Kobiety, które skarżą się na napięcie przed miesiączką, niepokój czy bezsenność też zachęcam do medytacji. Wszystkie te niemiłe odczucia można z powodzeniem zostawić za sobą, zaledwie po 20 - 30 minutach medytacji.

W czasie medytacji można również zlikwidować chroniczny ból pleców, karku, kolan czy migreny.

Zachęcam do wchodzenia w stan medytacji, po to, by żyć lepiej i spokojniej. By na naszych twarzach częściej gościł uśmiech, by nasze oczy błyszczały, byśmy byli szczęśliwi i spełnieni każdego dnia.

I jeszcze jedno. Medytując nastawiamy się na wyższe wibracje. Łatwiej możemy przebaczyć innym ludziom, sytuacjom czy zdarzeniom, a przede wszystkim przebaczyć sobie.


Autor: Elżbieta Ellis - www.4taroty.pl

Czym jest medytacja?

Znalezione w sieci

Pewnego dnia mała rybka podpłynęła niebezpiecznie blisko brzegu, by posłuchać o czym rozmawia dwóch rybaków.
Tematem ich rozmowy było morze, opowiadali jakie to jest ono wspaniałe, zachwycali się nim, jakie jest piękne gdy jest spokojne, a zarazem jakie jest niebezpieczne gdy jest wzburzone, cieszyli się ile to darów daje im by mogli przeżyć, byli pełni miłości i szacunku dla niego.

Rybka słuchała tego z niedowierzaniem, zastanawiając się jak może wyglądać morze, i co by mogło jej zaoferować, przysłuchując się rozmowie zapragnęła też je poznać, i postanowiła od dziś szukać go.

Zaczęła rozpytywać o nie wśród rodziców, przyjaciół i znajomych, jednak nikt nie umiał jej odpowiedzieć czym jest morze, i gdzie by mogła go szukać. Udała się do starszyzny z nadzieją, że będą wiedzieli coś więcej. Ci niechętnie przyznali się, że niewiedzą czym jest morze, stwierdzili natomiast zgodnie, że nie ma go w ich rafie.

Rybka opętana chęcią poznania tajemniczego morza, pożegnała się z wszystkimi i popłynęła go szukać. Po wielu latach wróciła, całkowicie odmieniona, szczęśliwa.

Mieszkańcy rafy słysząc o jej powrocie wybrali się do niej ze starszyzną na czele, ciekawi czy odnalazła tajemnicze morze, spotka wszy ją, zapytali się czy znalazła owe tajemnicze morze?

–znalazłam, odpowiedziała uszczęśliwiona rybka.

– I jak ono wygląda, gdzie ono jest? –dopytywała się starszyzna.

-I tak nigdy mi nie uwierzycie, -odpowiedziała, i spokojnie odpłynęła.

Nasz umysł jest tym, co stawia nam mur, który nie pozwala nam dostrzec i poczuć tego, co wokół nas się dzieje. Medytacja jest sztuką prawdziwego bycia tu i teraz. Krokiem w kierunku prawdziwego przeżywania życia, jest uspokojenie zabieganego umysłu.

Przyrównać go można do wehikułu czasu, który przenosi nas w przeszłość do naszych wspomnień, lub w przyszłość do marzeń, cały czas gdzieś zagubiony, obecny wszędzie, tylko nie w chwili obecnej.

Nie trzeba być zbyt spostrzegawczym, by zauważyć, że życie wielu z nas przepełnione jest frustracją i niepokojem, czujemy się zagubieni, nie potrafimy znaleźć swojego miejsca w życiu. Smutne jest to, że umiemy całe życie przeżyć, tak naprawdę nie żyjąc. Przeżywamy je w umyśle, nieświadomi tego że każda obecna chwila naszego życia jest najbardziej niesamowitą chwilą, w jakiej teraz możemy być.

Nie znaczy to że umysł jest zły i trzeba się go pozbyć, umysł jest wspaniałym narzędziem, tylko trzeba się umieć nim posługiwać, używany niewłaściwie działa strasznie niszczycielsko. Nie chodzi o to, że źle używasz umysłu, tak naprawdę ty go nie używasz w ogóle, to on ciebie używa. Dlatego pierwszym krokiem w kierunku przebudzenia, jest uzmysłowienie sobie, ogromnych pokładów myśli, nieustannie biegnącym w naszym umyśle, obserwowanie ich, a następnie wyciszenie.

Nie znaczy to że nasz umysł ma być jak pustelnik, musi po prostu nabyć umiejętność bycia, nieporuszonym żadną myślą. To, co myślimy jest jedynie naszą projekcją. A przecież my szukamy obiektywnej (nie wymyślonej przez nas) podstawy. Szukamy właśnie tej wody, w której pływa i żyje ryba, szukamy nieskończonej energii życia, która sama w sobie jest źródłem wszystkiego, szukamy oświecenia.

To nie tylko kres cierpienia oraz ciągłych konfliktów wewnętrznych i zewnętrznych, lecz zarazem wyrwanie się z kołowrotu nieustannego myślenia. Cóż za niesłychane wyzwolenie.

Ten pierwszy krok w kierunku oświecenia możesz zrobić już w tej chwili, zacznij wsłuchiwać się w swój wewnętrzny dialog. Znajdź pomieszczenie w którym ci nikt nie będzie przeszkadzał, zrelaksuj się i zacznij być obserwatorem. Zwracaj uwagę na wszystkie powtarzające się myśli, powtarzające w koło to samo, może nawet już od kilku lat, bądź w swojej głowie przytomnym świadkiem, nie osądzaj ani nie potępiaj, bądź bezstronnym obserwatorem.

Praktykując tą medytacje, po pewnym czasie dotrze do ciebie, że to nie ty jesteś głosem, zauważysz że on jest tam, a ja jestem tu, i to będzie przełom.

Jednak to dopiero początek, kiedy dojdziesz już do punktu, w którym nie będziesz tracił świadomości w swoich myślach, przyjdzie czas na to byś, wprowadził medytację w swoje życie. Wprowadź ją w czynności dnia codziennego, i bądź w pełni w nim przytomny, bo to jest istota medytacji, przeżywać życie w pełnej świadomości zdając sobie w pełni sprawę z tego że jestem tu, jestem teraz.

Odkryć w sobie świadomość swojego __"Ja"__. A wtedy na głębszym poziomie, otworzy się przed tobą zupełnie nowy wymiar świadomości, zaczynasz odczuwać to co wcześniej zasłaniał umysł- zaczniesz odczuwać jedność z istnieniem.

 adam łukasik
 http://artelis.pl/artykuly/7473/czym-jest-medytacja